Opublikowany przez: karola_gabi 2011-12-28 20:33:06
Jak bardzo my matki wierzymy w słuszność naszych metod wychowawczych?
Niektóre z nas gubią się we wszystkich metodach, wychowują dzieci po omacku, a może lepiej nazwę to zjawisko: zawierzając swojemu instynktowi macierzyńskiemu. Niekiedy przeplatamy zasłyszane gdzieś metody z metodami przeczytanymi w poradnikach. Bywa, że tworzymy własne metody na zasadzie: nie popełnię tego błędu, co własna matka, babcia, siostra, sąsiadka. Zauważyłam we wszystkich zachowaniach pewną regułę: Starając się ominąć jakiś błąd popełniamy inny. Nie da się uniknąć błędów wychowawczych. Jedyna różnica między nimi polega na tym, że jedne z nich zostaną nam zapomniane i niezauważone. Inne będą nam wypomniane, a jeszcze inne zawisną nad naszym życiem jak fatum, które zaważy nad losem naszych pociech. Często zdajemy sobie sprawę dopiero po latach, że coś robiłyśmy źle.
Podstawowym pytaniem jest: co chcemy osiągnąć poprzez wychowanie naszych dzieci? Większość zapytanych kobiet odpowie na to pytanie podobnie: Chcemy aby nasze dzieci wyrosły na porządnych dobrych ludzi. Wszystkie kobiety, które zapytałam o to, odpowiedziały w ten sposób, zachowując sens tego zdania. Poza tym padały dodatkowe odpowiedzi, w zależności od tego, kim jest matka, jakie miała przeżycia.
I tak padały odpowiedzi:
Na przykładzie tych odpowiedzi widzimy, że matki chcą aby dzieci miały to czego one same nie doznały. Najczęściej bywa tak, że dążymy do polepszenia bytu naszych dzieci, lub chcemy im dać to czego nam brakowało. Czasami obieramy sobie, jakiś konkretny cel i zaczynamy przesadzać w drugą stronę. Najważniejsze jest zachowanie umiaru. Sama zauważyłam po sobie, że chciałabym mojemu dziecku dać wszystko co najlepsze. I tu taki najzwyklejszy przykład: Zawsze marzyłam w dzieciństwie, żeby mieć lalę jedzącą i siusiającą. Jak się domyślacie, kupiłam właśnie taką mojej córce. To jest taki zwykły przykład, który można przekładać na tysiące takich przykładów.
Tym samym kobietom kazałam dokończyć zdanie: Chciałabym, żeby moje dziecko było…..
Oto odpowiedzi: zdrowe; dobrze wychowane; miłe; spokojne; lubiane; żeby nigdy nie spotkała je krzywda; żeby wiedziało co jest dobre, a co złe; żeby omijało kłopoty; dobrze się uczyło; było uczynne; dobre; szczęśliwe; kochane; było tym kim chce.
Jak widać po odpowiedziach mam. Wszystkie pragną dla swych dzieci tego, co najlepsze. Ale każda z nas to dobro rozumie w inny sposób. Naturalne jest również to, że droga do tak zwanego „dobra” dla każdej matki bywa inna. Tak naprawdę nie ma idealnej metody wychowawczej, mimo że wiele z nas uważa, że ich metoda jest najlepsza. Wiem, że matki często potępiają siebie nawzajem. Bo każda w tej samej sytuacji zachowałaby się inaczej. Udało mi się wielokrotnie zaobserwować sytuację, gdy dziecko rzuca się w sklepie na podłogę, próbując wymusić zakup czegoś na rodzicu. No cóż bywa i tak, dzieci próbują nas sprawdzić na wiele sposobów, czasami posuwają się nawet do takich zachowań. Jedne z nas zignorowałyby takie zachowanie, inne kupiłyby dziecku zabawkę, jeszcze inne próbowałyby wytłumaczyć dziecku, znalazłyby się i takie, które próbowałyby odwrócić uwagę dziecka, lub je pocieszać, a jeszcze inne dałyby dziecku karę za takie zachowanie. Często bywa, że ludzie obserwując taką scenę z boku, myślą lub mówią: co za matka, jak ona wychowuje dziecko. Wyobraźcie sobie, że różne poradniki opisujące takie zachowanie dziecka też nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Niektórzy psychologowie radzą aby ignorować takie zachowania, inni uważają, że jedyną metodą jest tłumaczenie, a jeszcze inni uważają, że nałożenie kary na dziecko (w postaci zabronienia czegoś)jest jak najbardziej zasadne.
Kolejne pytanie, jakie mi się nasunęło przy okazji tych rozważań brzmi: Czy nasze metody wychowawcze, zarówno te pozytywnie jak i negatywnie wpływające na nasze dzieci, zaważą na ich dorosłym życiu? A jeśli tak to w jakim stopniu?
Każde nasze zachowanie zapadnie w serach naszych dzieci i gdzieś kiedyś zaowocuje pozytywnie lub negatywnie. Dzieci powielają nasze zachowania. Przebywając z nami uczą się i wierzą, że to co my robimy jest dobre. Patrząc na nas układają sobie wizerunek świata. Ale w pewnym momencie krąg osób, z jakimi przebywa nasze dziecko zaczyna się poszerzać, a wraz z tym poszerza się spojrzenie na świat. Przychodzi okres naśladowania rówieśników, idolów itd.
Długo myślałam nad znaczeniem błędów wychowawczych i myślę sobie, że one również kształtują naszą osobowość. To kim jesteśmy w dorosłym życiu zależy od wielu czynników. Geny, wychowanie, ludzie, których spotkaliśmy na naszej drodze. Czasami nawet te najprzykrzejsze zdarzenia hartują nas i wydobywają cechy, których nie znaliśmy.
My rodzice staramy się przygotować dzieci, w jak najlepszy sposób do życia w dzisiejszym świecie. Czasami, nawet nie dostrzegając tego wychowujemy małego egoistę, uparciucha, czy mądralę. Te cechy, które u dzieci są postrzegane i często uważane za tzw. „złe wychowanie” w dorosłym życiu nagle stają się zaletą. Ciężko jest postawić granice między tym co dobre a co złe. Jedyny wniosek do którego doszłam, to zachowanie umiaru we wszystkim. Wychowanie w miłości i podejmowanie decyzji z myślą o dziecku to najlepsze, co możemy zrobić. A to czy stosujemy metodę kar i pochwał, czy metodę wychowania bezstresowego, czy ufamy wyłącznie własnemu przeczuciu jest najmniej ważne.
Ja mam kilka złożeń, które przestrzegam w wychowaniu dziecka: szanuje życie i poglądy mojego dziecka; pokazuje mu zachowania, które ja uważam za słuszne; kocham je i okazuję mu tą miłość poprzez codzienne sytuacje. Postawiłam sobie ogólne założenia, odpowiadając na pytanie: Jaką osobę chciałabym wychować? Oprócz tego stawiam sobie krótkoterminowe zadania jak na przykład: chcę nauczyć dziecko dzielenia się z innymi, chcę nauczyć dziecko nazywania potrzeb, żeby wyraziło czy jest śpiące, głodne, czy coś je boli. Takie małe kroczki, które gdzieś w podłożu prowadzą do jednego celu.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.